#kochamoffline!, czyli wakacje bez telefonu

#kochamoffline!, czyli wakacje bez telefonu

Beata Dązbłaż

Rodzic, który wysyła dziecko na wakacyjny obóz, gdzie nie używa się telefonów, nie może oczekiwać, że to „załatwi” problem nadużywania nowych technologii na zawsze. Chyba, że sam podejmie detoks od telefonu i wprowadzi jasne zasady jego używania, takie same dla wszystkich członków rodziny, a przede wszystkim będzie rozmawiał o tym ze swoim dzieckiem. I nie tylko o tym, bo gdy dziecko nadmiarowo korzysta z telefonu, mówi do rodziców: „daj mi swoją uważność”.

Wakacyjne wyjazdy dzieci na kolonie czy obozy, gdzie w sposób ograniczony mogą używać telefonu – tylko w wyznaczonym czasie i krótko, są coraz popularniejsze. Przez resztę kolonijnego czasu telefon jest przechowywany u wychowawców. W internecie nie jest trudno znaleźć takie oferty. Ich formuła jest różna, w zależności od regulaminu organizatora. Mają uczyć m.in. bycia w relacjach z innymi i higieny cyfrowej, czyli takiego korzystania z nowych technologii, które nie ogranicza rzeczywistej aktywności w innych dziedzinach życia m.in. w dbałości o zdrowie, zabawie czy w wykonywaniu swoich obowiązków.

Telefon na koloniach – mało albo wcale

„Mówiący Kij” organizuje obozy letnie dla dzieci już od wielu lat. Jest wierny zasadzie aktywnego spędzania czasu bez telefonu. 
– Na obozach dla dzieci w wieku 6–10 lat w ogóle nie ma telefonów. Informujemy rodziców, żeby nie wyposażali w nie dzieci na wyjazd. Natomiast na wyjazdach dla młodzieży w wieku 10–14 lat mamy zasadę, że telefon jest w depozycie u wychowawców i wydawany jest im codziennie o tej samej porze. Najczęściej jest to sjesta po obiedzie. Mogą z niego korzystać przez mniej więcej godzinę – mówi Łazarz Kapaon, który organizuje obozy w „Mówiącym Kiju”. 
Dzieci mogą zabrać ze sobą telefon na wycieczki wyjazdowe w trakcie obozu – dla bezpieczeństwa i aby mogły robić zdjęcia. Łazarz Kapaon dodaje, że organizatorzy obserwują w ostatnich czterech latach bardzo duży regres w relacjach rówieśniczych. Wyjazdy „Mówiącego Kija” są zatem pełne aktywności dostosowanych do wieku dzieci i młodzieży oraz nastawione na bycie w interakcji ze sobą. 
Podobnie aktywnie spędzają czas dzieci w wieku 7–12 lat na wyjazdach organizowanych przez „Camp Mazury”. We własnym ośrodku organizator zapewnia pięć programów wakacyjnych, m.in. Zdobywcy Przygód, Zdobywcy Talentów czy Zdobywcy Lasu. Telefon w czasie wyjazdu jest zdeponowany u wychowawców, a w ciągu dnia obozowicze mogą skorzystać z niego tylko przez pół godziny po obiedzie. Jak czytamy w regulaminie obozu, podczas całodziennych wypraw dzieci nie mają możliwości korzystania z telefonu w ogóle. Nie mogą też mieć ze sobą na obozie np. tableta czy laptopa.
Tylko dwa razy w ciągu 10-dniowego wyjazdu młodzież może korzystać z telefonu na obozach „Relacje w wakacje” organizowanych przez Fundację Dbam o Mój Z@sięg. Zmieniła ona w tym roku regulamin, wprowadzając jeszcze większe ograniczenie w korzystaniu z telefonu. Dotąd obozowicze mogli to robić ok. 40 minut codziennie, przez resztę czasu telefony były w depozycie.
 – Teraz obóz zaczyna się w piątek, a z telefonu młodzież może skorzystać we wtorek i w sobotę – dzień przed końcem obozu. W tym roku zmieniliśmy formułę, bo widzieliśmy, jak bardzo młodzież czeka na ten wyznaczony czas – wyjaśnia dr Maciej Dębski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Gdańskiego i prezes Fundacji Dbam o Mój Z@sięg, która zajmuje się edukacją na temat cyfrowej higieny i profilaktyki e-uzależnień. Na obozach także stawia na edukację. Uczestnicy mają od 7 do 17 lat. 
– Nasze kolonie to digital detox (cyfrowy detoks – red.), nie są tematyczne, ale opierają się na aktywności i współdziałaniu. Stawiamy na budowanie relacji. Chcemy uczyć racjonalnego wypoczywania bez telefonu, dlatego oprócz aktywnego spędzania czasu jest także psychoedukacja– podkreśla dr Dębski. 
Sam na obozach prowadzi warsztaty z edukacji medialnej, m.in. o przemocy w sieci, e-uzależnieniach, oprócz tego są także zajęcia z socjoterapeutami i psychologami. Głównym tematem wyjazdu są relacje i ich budowanie. Obozowicze wiele aktywności wykonują razem, stąd nazwa obozów „Relacje w wakacje”. Na warsztatach obozowicze mają np. za zadanie stworzyć wspólny projekt, którego celem jest poprawa czegoś w społeczeństwie, sąsiedztwie. Powstaje bez użycia internetu. Jest kontakt z naturą i codzienne wspólne ogniska. 

Rodzice zadowoleni z wakacji bez telefonu

Eksperci nie mają wątpliwości, że organizacja wyjazdów wakacyjnych, podczas których ogranicza się używanie nowych technologii, to ważna inicjatywa. Powinna iść „ręka w rękę” z edukacją, aby przynieść trwałe efekty. 
Dr Aleksandra Lewandowska, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży oraz ordynator oddziału psychiatrycznego dla dzieci Szpitala im. Józefa Babińskiego Specjalistycznego Psychiatrycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łodzi zwraca uwagę na dane, które wskazują, że sukcesywnie obniża się nie tylko wiek „inicjacji cyfrowej”, ale i wydłuża się dobowy okres korzystania z urządzeń.
– Mając na uwadze te dane, aktywności promujące inną formę spędzania wolnego czasu, szczególnie w odniesieniu do bycia w relacji z drugim człowiekiem, są bardzo istotne – stwierdza.
Podkreśla, że często młodzi ludzie zwracają uwagę dorosłym, że to oni sami dali im to narzędzie. 
– I to od nas dorosłych zależy, jak dalej ukierunkujemy działania skoncentrowane na tym, żeby pokazać nie tylko dzieciom, młodzieży, ale również dorosłym, jak z tych urządzeń w sposób bezpieczny i odpowiedzialny korzystać – dodaje konsultant krajowy. 
W jej opinii, nastolatkowie na takich wyjazdach uczą się konstruktywnego sposobu spędzania wolnego czasu i ćwiczenia umiejętności społecznych. Taka forma aktywności rozwija ich poczucie własnej wartości, sprawczości oraz podnosi samoocenę.
Najczęściej rodzice są zachwyceni, że mogą wysłać dziecko na takie kolonie wolne od korzystania z telefonów. Często bywa to jednak wyrazem ich bezradności. Sami w domu nie radzą sobie z problemem nadmiernego używania telefonu przez dziecko. 
– Oczekują zatem, że wyjazd wakacyjny, gdzie jest odgórne ograniczenie, rozwiąże ten problem za nich. Podobne oczekiwania mają wobec szkoły – zauważa dr Maciej Dębski. 
Z eksperymentu społecznego „POZ@ SIECIĄ”, który Fundacja przeprowadziła w 2016 r., a uczestniczyło w nim 102 nastolatków, wynika, że był on najtrudniejszy dla ich matek. Młodzież przez trzy doby nie korzystała z internetu, telefonów komórkowych, komputerów, tabletów, telewizji i gier PlayStation. Choć nie było to łatwe, na koniec stwierdzili, że wielu było bardziej wyspanych, mieli czas na wspólne aktywności z rodzicami albo rozwijali swoje pasje poza siecią. Matki natomiast denerwowały się, bo nie zawsze wiedziały, gdzie jest ich dziecko, co robi itp.
Zdarza się, że rodzice nie informują dziecka, że jedzie na obóz bez telefonu. 
– Wiedzą, że byłby problem, więc zostawiają dziecko na kolonii i „uciekają” – mówi dr Dębski. Praca z takimi dziećmi na początku jest dużo trudniejsza, wymaga niemałego zaangażowania psychologów, żeby dziecko poradziło sobie z tą sytuacją. Bywa, że po dwóch, trzech dniach dzieci te wracają do domu. 
– Czują się po prostu oszukane przez rodziców – dodaje Maciej Dębski. 
Zgadza się z tym Tomasz Kołodziejczyk, socjolog, specjalista psychoterapii uzależnień w Poradni Profilaktyki, Leczenia i Terapii Uzależnień Stowarzyszenia Monar w Łodzi. Pracuje m.in. z dziećmi z problemem e-uzależnień w ramach pilotażowego programu Ministerstwa Zdrowia leczenia uzależnień od nowych technologii. 
– Pytanie, czy wracają dlatego, że nie mają dostępu do telefonu, czy dlatego, że są tak bardzo złe na rodziców, którzy ich oszukali? – zastanawia się.
Terapeuta podkreśla, że wyjazd na kolonie bez telefonu jest dobrym pomysłem, ale musi być połączony z edukacją o higienicznym korzystaniu z telefonu. 
– Dla dzieci, które problemowo używają urządzeń, taki detoks nie jest zły, być może nauczą się innych zachowań. Natomiast dla dzieci, które mają symptomy uzależnienia, to może być bardzo trudny wyjazd, niekoniecznie mogą się tam odnaleźć. To może być jeden z powodów chęci wcześniejszego powrotu – zaznacza ekspert. 
W jego opinii, wyjazd dziecka na kolonie bez telefonu powinien uczyć najważniejszego, czyli kontrolowania używania telefonu w codziennym życiu. Nadużywanie nowych technologii przez młodzież to, jak mówi, przede wszystkim opowieść o relacjach z rodzicami. Oni w takim samym stopniu, często nawet bardziej problemowo, używają urządzeń i tak samo mają problem z uzależnieniem. 
– W związku z tym dobrze by było, aby rodzice, którzy tak się cieszą, że wysyłają dziecko na taki wyjazd, sami zrobili sobie detoks cyfrowy. To może być np. założenie, że korzystamy z telefonu godzinę dziennie oprócz odbierania telefonów albo ustalamy, że wszyscy w domu o ustalonej godzinie odkładają telefony. Dopiero, gdy obie strony to zrobią, będzie szansa na zredefiniowanie zasad używania telefonu w domu. To doświadczenie będzie podstawą do porozmawiania. Jeśli każemy zmieniać się dzieciom, a sami nie będziemy się zmieniać, to nie przyniesie efektu – mówi terapeuta.

Oddam telefon za relację

Same dzieci nie zawsze, wbrew pozorom, aż tak trudno rezygnują z używania telefonu, ale muszą mieć coś w zamian. Dr Lewandowska mówi o tym z punktu widzenia praktyka. Gdy do oddziału, w którym pracuje, przyjmowane jest dziecko czy nastolatek, bardzo szybko potrafi zrezygnować z nowych technologii. W oddziale nie mają przy sobie urządzeń elektronicznych.
 – Nasi małoletni pacjenci sami niejednokrotnie relacjonują podczas zajęć terapeutycznych, że nie brakuje im telefonu, laptopa, komputera, telewizora, ponieważ mają zapewnioną uważność ze strony dorosłych, mają kontakt z rówieśnikami i czas wypełniony różnymi ciekawymi aktywnościami. Zawsze powtarzam: Drogi Rodzicu, nie oczekuj, że Twoje dziecko zrezygnuje z technologii cyfrowych, jeśli nie będzie miało niczego w zamian, a szczególnie, jeśli nie będzie miało Twojej uważności – mówi dr Lewandowska.
Potwierdzają to także organizatorzy wyjazdów letnich bez telefonu. 
– Jedna z uczestniczek powiedziała mi kiedyś, że wyjazd pozwolił jej wrócić do rytmu. W wakacje chodziła bowiem późno spać, bo zajmowała się telefonem, późno wstawała i czas przeciekał jej przez palce. Pobyt na naszym obozie pozwolił jej wrócić do równowagi – mówi Łazarz Kapaon. Jak dodaje, są też odwrotne sytuacje, kiedy nastolatki, które kiedyś jeździły na ich obozy już tego nie robią, właśnie z powodu niemożliwości korzystania z telefonu. Jednak z praktyki „Mówiącego Kija” wynika, że zdecydowana większość dzieci wyjeżdża zadowolona. 
– Mówią, że nie odczuli dotkliwie braku telefonu i bardzo aktywnie spędzili czas. Oczywiście zdarzają się także komentarze młodzieży, gdy otrzymają telefon na koniec obozu, że „super, wreszcie telefon”, jednak w jego odczuciu są one tylko fasadowe. 

Samotność w sieci, samotność w rodzinie

Młodzież nie chce też wyjeżdżać z obozów „Relacje w wakacje”, są po tym czasie bardzo zżyci. – Szczególnie nie chcą wyjeżdżać, bo mają kiepskie relacje z rodzicami, którzy z nimi nie rozmawiają – mówi dr Dębski. 
Organizatorzy wiedzą, że wiele relacji z obozów jest trwała, że młodzież tworzy grupy w mediach społecznościowych oraz że się odwiedza. 
– Czasami widzimy, że rodzic odbiera szybko dziecko z obozu z telefonem w ręku i już, gdy odjeżdżają, wszyscy mają w ręku telefony – dodaje. 
Jak podkreśla Tomasz Kołodziejczyk, generalnie problem nadużywania telefonów dotyczy całej rodziny, a nie dziecka. 
– Dzieci są często desygnowane jako te, które mają z tym problem, bo rodzice wolą się nie zajmować sobą w tym aspekcie. W naszym pilotażu zauważamy także, że spora część dzieci, która do nas trafia, używa telefonu z powodu swojej neuroróżnorodności, bo mają ADHD albo cechy spektrum autyzmu, często niezdiagnozowane – mówi terapeuta. 
Dr Lewandowska zaznacza, że ważne jest kontynuowanie tego procesu, który rozpoczął się na kolonii bez telefonu. 
- I znowu wracamy do odpowiedzialności dorosłych, bo jeśli po takim wyjeździe dziecko powróci do poprzednich zachowań, gdyż zabraknie zaangażowania całego środowiska, w którym na co dzień funkcjonuje, to taki wyjazd będzie po prostu jednym z wielu i w gruncie rzeczy nie przełoży się na trwałą i pożądaną zmianę w zakresie dbania o higienę cyfrową – komentuje.
Jak złudne jest budowanie relacji w sieci zamiast w rzeczywistości wskazują najnowsze dane z raportu „Nastolatki 3.0”, które przytacza konsultant krajowy. Ponad połowę nastolatków (53,9 proc.) cechuje wysoki (10,6 proc.) i powyżej przeciętnej (43,3 proc.) poziom poczucia osamotnienia w mediach społecznościowych. Samotność w sieci – brak poczucia realnego wsparcia, problem z budowaniem więzi – związana jest ze zmianą jakości relacji rówieśniczych. 16,2 proc. nastolatków deklaruje, że nie jest w stanie wytrzymać bez mediów społecznościowych dłużej niż godzinę.
– Widzimy, jak trudno jest obecnie młodym ludziom być po prostu w realnym kontakcie ze sobą – podsumowuje Aleksandra Lewandowska. Może być łatwiej, ale to zależy od rodziców, na ile sami chcą i umieją zaangażować się w głęboką relację ze swoim dzieckiem, odbierając w ten sposób internetowi władzę nad nim. 

Autorka jest dziennikarką zajmującą się głównie tematyką zdrowia i polityki społecznej, szczególnie dotyczącej osób z niepełnosprawnościami. Związana m.in. z organizacjami pozarządowymi, które działają w tym obszarze. Autorka, współautorka i redaktorka kilku publikacji poświęconych tematyce niepełnosprawności.